Specjaliści mówili o tym we wtorek w Warszawie na konferencji prasowej.
Pediatra dr Maria Kotowska z I Kliniki Pediatrii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego zwróciła uwagę, że zbliża się sezon na infekcje rotawirusowe, które objawiają się głównie ostrymi biegunkami, wymiotami i gorączką. „Szczyt zachorowań przypada zimą. Zawsze możemy mniej więcej przewidzieć, kiedy nadejdzie fala zakażeń - zazwyczaj jest to wtedy, gdy po okresowym ociepleniu zrobi się zimno” – tłumaczyła w rozmowie z PAP. Zaznaczyła, że rotawirusy dobrze rozwijają się w niskich temperaturach, choć są w stanie przetrwać również temperatury wysokie – np. plus 60 st. C.
Rotawirusy są bardzo zaraźliwe. Najważniejszą drogą zakażeń jest droga pokarmowa – przenoszą się przez nieumyte lub źle umyte ręce, ale też przez zanieczyszczone powierzchnie, np. blat w aptece lub przedmioty, np. zabawki, które dzieci często biorą do buzi. Na rękach mogą przeżyć do czterech godzin, a na przedmiotach nawet kilka dni. "Aby pozbyć się rotawirusa z rąk, należy myć je dłużej i intensywnie, a następnie zastosować środek dezynfekujący" - powiedziała PAP dr Kotowska. Według niej znacznie rzadziej rotawirusy przenoszą się również drogą kropelkową. Pediatra przypomniała też, że zakażenia rotawirusami stanowią jedną z głównych przyczyn zakażeń szpitalnych u dzieci, które pierwotnie są hospitalizowane z innych powodów.
Zakażenia rotawirusami występują zarówno u dzieci, jak i u dorosłych, ale najczęstsze są u dzieci do 6. miesiąca życia i u nich mają również najcięższy przebieg. Według dr Kotowskiej do najczęstszych objawów zakażeń rotawirusami zalicza się gwałtowne wymioty, ostrą biegunkę i gorączkę, czasem bardzo wysoką. Może też pojawić się kaszel i katar. „To, jak przebiega choroba zależy w dużym stopniu od indywidualnych predyspozycji dziecka” – zaznaczyła pediatra.
Przypomniała, że zakażenia rotawirusowe powodują najwięcej groźnych powikłań u niemowląt do szóstego miesiąca życia. Maluchy z tej grupy wiekowej są bowiem najbardziej narażone na - związane z biegunkami i wymiotami - odwodnienie i zaburzenia w poziomie elektrolitów (jak potas, sód, wapń), które mogą być groźne dla życia.
„Rodzice najczęściej pamiętają o uzupełnianiu u dzieci wody, ale nie elektrolitów” – powiedziała dr Kotowska. Zaznaczyła, że służą do tego specjalne preparaty, które trzeba przygotowywać zgodnie z instrukcją, nie dosładzać i podawać dziecku po schłodzeniu małymi porcjami.
Jak tłumaczyła specjalistka, rodzicom często wydaje się, że sobie poradzą z infekcją rotawirusową u dziecka i dopiero, gdy maluch z powodu odwodnienia trafi do szpitala zdają sobie sprawę, jak poważny przebieg może mieć ta choroba.
Z powodu przejściowych zaburzeń wchłaniania i trawienia pokarmów dziecko może szybko stracić na wadze. Z danych podawanych przez specjalistów wynika, że u ok. 3 proc. dzieci z infekcją rotawirusową dochodzi do powikłań neurologicznych, takich jak drgawki czy zapalenie mózgu, u 5 proc. może dojść do zapalenia płuc, a u 10 proc. – do zapalenia oskrzeli.
„W Polsce ciągle mamy za dużo hospitalizacji z powodu zakażeń rotawirusami” – oceniła dr Kotowska. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że w 2011 r. było to blisko 30 tys. przypadków, a w 2012 – ok. 23 tys. Ogółem, co roku w Polsce ok. 172 tys. dzieci odwiedza lekarza z powodu infekcji rotawirusem.
„Pobyt w szpitalu często pozostaje bardzo traumatycznym przeżyciem dla dziecka i jego rodziców” – oceniła psycholog dziecięcy Dorota Kalinowska, której dziecko przebywając w szpitalu z powodu zapalenia płuc dostało infekcji rotawirusowej.
Według dr Kotowskiej najlepszym sposobem, by uchronić malucha przed cierpieniem z powodu ciężkiej infekcji rotawirusowej oraz przed jej powikłaniami są szczepienia. Obecnie dostępne są dwie szczepionki przeciwko tym wirusom – obie podaje się doustnie, jedną w dwóch, a drugą w trzech dawkach.