Guz okazał się czaszkogardlakiem - rzadkim, ale na szczęście łagodnym nowotworem. Wywodzi się on z pozostałości tzw. kieszonki Rathkego, czyli uchyłka gardzieli powstający naprzeciwko błony policzkowo-gardłowej. Uchyłek wraz z rozwojem zarodka oddziela się od gardzieli i początkuje przedni płat przysadki mózgowej.
Neurochirurg University of Maryland Medical Center dr Narlin Beaty, który operował chłopca, twierdzi, że guz o strukturze zębów trzeba było jak najszybciej usunąć, gdyż mógł się u malca dalej rozrastać do rozmiarów piłki golfowej.
Już po narodzinach chłopca lekarze podejrzewali, że coś dzieje się w jego mózgu, ponieważ rozrastał się on zbyt szybko. Ich podejrzenia potwierdziło obrazowanie mózgu, wskazujące na obecność tkanek przypominających zęby.
Neurochirurdzy już wcześniej wykrywali w mózgu tego rodzaju zębowe twory, ale znajdowano je w tzw. potworniakach, guzach tworzonych przez rozmaite i bezładnie przemieszane tkanki. Powstają one z linii komórkowych zawierających cechy wszystkich listków zarodkowych, dlatego nie mają jednorodnej budowy histologicznej.
Czaszkogardlaki zbudowane są tylko z jednego typu komórek i na ogół wykrywane są u dzieci starszych, w wieku 5-14 lat. Według Narodowego Instytutu Raka w USA, rzadko wykrywane są u maluchów poniżej 2. roku życia.
Dr Narlin Beaty zapewnia, że chłopiec po operacji czuje się dobrze. Będzie jednak wymagał leczenia hormonalnego, ponieważ rozrastający się w jego mózgu guz zakłócił rozwój przysadki mózgowej, w które wydzielane są ważne dla funkcjonowania organizmu hormony. Taka terapia może być konieczna nawet do końca jego życia.
Operacja jednak uratowała chłopcu życie. Dawniej nie byłaby możliwa – dodaje amerykański specjalista. (PAP)