Spotkanie zorganizowano w ramach kampanii edukacyjnej „Przygotuj się na wstrząs!”.
O tym, że edukowanie społeczeństwa na temat anafilaksji jest niezbędne świadczą wyniki badania opinii publicznej przeprowadzonego na potrzeby kampanii. Wskazują one, że tylko 27 proc. Polaków słyszało termin „wstrząs anafilaktyczny” i tylko 11 proc. zadeklarowało, że zna procedurę udzielania pierwszej pomocy podczas wystąpienia wstrząsu, wymieniał dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Nr 1 w Łodzi, alergolog prof. Piotr Kuna.
„17 proc. nie jest w stanie wymienić nawet jednej czynności, którą należy wykonać, gdy dojdzie do wstrząsu – nawet takiej, że należy człowieka położyć na ziemi, sprawdzić czy oddycha, udrożnić drogi oddechowe” – powiedział specjalista.
Anafilaksja jest gwałtowną, zagrażającą życiu reakcją organizmu, której podłożem jest nadwrażliwość na różne czynniki – najczęściej na alergeny, w tym składniki pokarmowe, jad owadów błonkoskrzydłych, leki. Towarzyszą jej objawy, takie jak duszność, kaszel, chrypka, obrzęk warg i języka, rumień i pokrzywka; objawy ze strony układu pokarmowego – bóle brzucha, nudności, biegunka, a także zawroty głowy, osłabienie. Przy wstrząsie anafilaktycznym dochodzi do silnego spadku ciśnienia krwi, zatrzymania oddychania i krążenia, a nawet do zgonu.
„Mamy cztery stopnie rozwoju reakcji anafilaktycznej. Najcięższą postacią jest stopień czwarty, czyli wstrząs” – powiedział prof. Kuna. Zaznaczył, że wówczas mamy 2-3 minuty na to, by udzielić skutecznej pomocy i uratować życie osoby, u której on wystąpił.
Według prezydenta Polskiego Towarzystwa Alergologicznego prof. Bolesława Samolińskiego w Polsce brak jest dobrych statystyk na temat częstości występowania anafilaksji. Z danych amerykańskich wynika jednak, że z powodu wstrząsu anafilaktycznego umiera jedna na 1 mln osób, zaznaczył alergolog.
Na reakcję anafilaktyczną szczególnie narażeni są alergicy. „Jednak anafilaksja może dotyczyć każdego z nas” – podkreślił prof. Kuna.
Świadczy o tym przykład dziennikarki Hanny Lis, która - jak zastrzegła na konferencji – nie jest alergikiem, ale przeżyła reakcję anafilaktyczną, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży. Od ośmiu miesięcy w warunkach domowych przyjmowała domięśniowo żelazo z powodu niedokrwistości. Podczas jednego z zastrzyków poczuła nagle drapanie w gardle, suchość w ustach, przyspieszone bicie serca; miała wrażenie, że się dusi. Pomogło jej to, że zastosowała lek rozszerzający oskrzela.
„Było to najbardziej traumatyczne przeżycie, jakie miałam kiedykolwiek. (...) Odczuwa się wówczas przeraźliwy strach, ma się przekonanie – zresztą słuszne - że jesteśmy w obliczu zagrożenia życia” – wspominała Lis.
Jak oceniła, również w środowisku medycznym brak jest wiedzy na temat anafilaksji i prawidłowych sposobów udzielania pomocy osobie, u której taka reakcja wystąpi. Zaznaczyła, że pielęgniarka, która podawała jej zastrzyk nie zorientowała się, że ma do czynienia z reakcją anafilaktyczną, a w szpitalu, do którego ją zawiozła podano jej lek steroidowy i po upływie pół godziny wypuszczono do domu.
Tymczasem, konsultant krajowy w dziedzinie alergologii prof. Jerzy Kruszewski, podkreślił, że najważniejszym lekiem, który należy podać w przypadku objawów wstrząsu anafilaktycznego jest adrenalina. Dzięki temu można uratować życie pacjenta.
Według specjalisty każdy lekarz powinien zapisywać pacjentom z objawami anafilaksji podręczny zestaw złożony z autostrzykawki z adrenaliną (automatyczna strzykawka, która po przyłożeniu w odpowiednie miejsce sama wstrzykuje adrenalinę - PAP). Ponadto w zestawie powinien się znaleźć lek przeciwalergiczny oraz lek steroidowy. „Pacjent powinien też być skierowany do alergologa, który podejmie próbę zdiagnozowania przyczyny anafilaksji” – tłumaczył prof. Kruszewski.